niedziela, 1 września 2013

Rozdział 17 - "...Mało brakowało..." i pierwsza lekcja wróżbiarstwa

         Następnego dnia nasi bohaterowie dostali od swoich opiekunów plany lekcyjne. Już pierwszego dnia dowiedzieli się, że mają mieć nowe lekcje z nowymi przedmiotami.
- Wspaniale!... - zawołała Hermiona. - ...Już dziś będziemy mieć nowe lekcje! - powiedziała. Ron nachylił nad pergaminem przyjaciółki.
- Hermiono, chyba profesor McGonagall się pomyliła. Na dziewiątą masz kilka różnych zajęć. Czy to normalne? - zapytał.
- Mówiłam ci, Ron, że uzgodniłam to z profesor McGonagall. Jest dobrze. - oświadczyła.
- A ja dodam... - wtrąciła się Agnes do rozmowy zajmując się jednocześnie swoim talerzem. - ...byś nie mieszał się do prywatnych spraw Hermiony. Jeśli nadejdzie czas powie wam w odpowiednim czasie... - odparła popijając sok dyniowy. - ...Poza tym, Hermiono... - nachyliła się do koleżanki. - ...to, co masz pod bluzką przyda się wam, gdyby ktoś potrzebował pomocy. Wiadomo, że nie można tego robić, ale czasami wymaga tego sytuacja. To może uratować nie jedno życie. Zaufaj nam i dyrektorowi. Zachowaj go i postaraj się wytrzymać nawał nauki. - Agnes uśmiechnęła się do niej tajemniczo i odeszła ku wyjściu z Wielkiej Sali, a za nią Richard. Brązowo włosa patrzyła na nią tylko jak wryta zastanawiając się: - "Skąd ona wie o Zmieniaczu Czasu? I ta dziwna rada, jakby wiedziała co będę z nim robić..." - pomyślała. - "...O co jej chodziło z tym ratowaniem czyjegoś życia? Ona i jej koleżanki coś wiedzą. Muszę się tego dowiedzieć. Ale jak? Skrywają swoje tajemnice tak jakby nie mogli ich wyjawiać nikomu. Muszę się dowiedzieć kim są! Ale jak? Przede wszystkim co o nich wiem. Agnes jest pół krwi, ma starszego brata Scotta, który jest Puchonem. Mieszkają z rodzicami. Yvonne Angel także jest pół krwi, jest Puchonką, ma siostrę bliźniczkę Catherine, która jest Krukonką. Mieszkają z rodzicami. Madeleine Beckett jest czystej krwi czarodziejką, jest Ślizgonką, ma starszą siostrę Jessicę, która jest Krukonką. Z tego co słyszałam od Agnes mają również kuzyna Justyna i wuja Stevena, który jest jego ojcem. Steven Beckett był Ślizgonem, a Justyn uczył się w innej szkole. Pozostali ci dwaj kuzyni. Richard i Adrian Harvey. Jeden jest w Gryffindorze, a drugi w Hufflepuffie. Nie wiele o nich wiem. Wiem tylko to, że ich rodzice umarli nie długo po ich przybyciu do Mugolskiego sierocińca. Jedno mnie dziwi. Yve, Madle, Agnes, Richard i Adrian posiadają coś związanego z rubinem... Dziewczyny posiadają jakąś biżuterię, a chłopaki zegarki. Madle wspomniała mi kiedyś w sekrecie przed przyjaciółkami, że pochodzą z innego wymiaru, ale co to może znaczyć? Muszę się dowiedzieć!..." - postanowiła. Wstała i już była na trzecim piętrze, gdy sobie coś uświadomiła. Zatrzymała się i pomyślała chwilę: - "...Jednak nie mogę tego zrobić. Madle prosiła mnie bym nikomu, a w szczególności jej przyjaciółkom nie mówiła o tym wszystkim. Muszę dotrzymać obietnicy tak, jak obiecać, że posiadam Zmieniacz Czasu" - po tym postanowieniu ruszyła dalej na pierwszą lekcję.
         Tymczasem nieopodal stało pięć postaci. Trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. Wpatrywali się w idącą postać Hermiony z uśmiechem na twarzy.
- Jestem pod wrażeniem. - powiedziała Yvonne ocierając pot z czoła.
- Tak. To było coś... niesamowitego! Mało brakowało, a wydała by nas. - stwierdził Rick.
- Nie to co ty. - dodał Adrian zerknąwszy na Madle.
- Nie dokuczaj mi. - oburzyła się panna Beckett zacisnąwszy ręce w pięść patrząc na niego karcącym wzrokiem.
- No, dobrze, już dobrze. Uspokój się. Tylko żartowałem. - Adrian zachichotał lekko. Madle patrzyła na niego "wzrokiem bazyliszka".
- Oboje się uspokójcie! - zawołał Rick na cały korytarz aż zabrzmiało echo. Adrian i Madle spojrzeli na niego i zwiesili głowy.
- Przepraszam. - wymamrotała Madle.
- Nie chciałem. - zawodził jego kuzyn. Starszy blondyn patrzył na nich oboje jeszcze przez chwilę groźniejszym wzrokiem niż sam Voldemort.
- Posłuchajcie,... - chłopak spojrzał na maleńką postać oddalającej się Hermiony. - ...Najważniejsze jest to, że Hermiona postanowiła nie wypytywać nas o nasze prawdziwe życie oraz skąd nasza piątka pochodzi. - oświadczył.
- Rick ma rację. - odezwała się Agnes.
- Mam nadzieję, że gdy młody Crouch przybędzie za rok nie będzie nas o to także wypytywał i śledził. - wyszeptała Madle. Wszyscy na nią spojrzeli. Jednak ten wzrok był inny. Był pełen obaw. Ruda miała bez wątpienia rację.
- Następne lata będą kiepskie. - odezwał się tym razem Adrian.
- Musimy się wystrzegać i zachowywać jak prawdziwi uczniowie, ale także pomagać naszej kochanej trójce i ich przyjaciołom. - oznajmiła Yve.
- Mam pomysł! - zawołała Agnes.
- Mów! Jaki to pomysł? - spytał Rick.
- Będziemy wysyłać zaczarowane listy. Tylko adresat i nadawca będą mogli go odczytać, ale najpierw adresat musi się przedstawić i podał specjalne hasło, które tylko adresat i nadawca znają, za to Śmierciożerca oraz Riddle nie. Jednak w naszym przypadku znamy wszystko o bohaterach J.K., co nie? - wyjaśniła Agnes.
- Co masz dokładnie na myśli z tym hasłem? - spytał Rick.
- Dam wam przykład. Adrian dostaje list, a on musi podać swoje dane, czyli: imię i nazwisko oraz hasło, które tylko my znamy. Podobnie, dajmy na to z Dumbledore'm. Musi podać swoje imiona po kolei, a także coś, o co zapytamy jako hasło. Np. Co oznacza trójkąt, linia i koło razem? - oświadczyła Agnes.
- Ja wiem!... - zawołała podekscytowana Madle. - ...To oznacza symbol Insygniów Śmierci, a także kiedyś był to znak Gridenwalda przed tym jak Voldemort zaczął działać. - wyjaśniła Ruda. Agnes skinęła głową.
- No właśnie! Już kumam!... - zawołał Adrian. - ...Madle ma rację! Tak było. Krum opowiadał o tym Harry'emu. Przecież Gridenwald i Dumbledore przyjaźnili się odkąd skończyli osiemnaście lat! Dumbledore'owie zamieszkali w Dolinie Godryka, a tam mieszkała jego babcia. To wszystko wiąże się z tą doliną. Na tamtejszym cmentarzu jest pochowany Ignotus Peverell, przodek Harry'ego. To on stworzył Pelerynę-Niewidkę, którą przekazywano z pokolenia na pokolenie aż w końcu trafiła do naszego Harry'ego, a także pochowano ich rodziny. - objaśnił z entuzjazmem. Madle przyznała mu rację i oboje spojrzeli na Agnes. Ta patrzyła na nich dwoje przez chwilę, a potem westchnęła.
- Dobra. Poddaję się. Wy macie większą wiedzę ode mnie. - powiedziała ze zwieszoną głową. W tym momencie odezwała się Yve:
- Nie chcę przerywać tak ekscytującej rozmowy, ale musimy iść na lekcje. - przypomniała.
- Racja. Chodźmy. - powiedział Rick.
- Spotkamy się na obiedzie. - dodał Adrian idąc w inną stronę. Jako uczeń pierwszej klasy miał Transmutację, a po nie którzy Wróżbiarstwo. Rozdzielili się. Madle i Agnes poszły na Wróżbiarstwo. Oczywiście przyjaciółka musiała Rudej pilnować. Rick poszedł na Numerologię, a Yve wybrała Starożytne Runy.

~~*~~

Sprawdźmy co się dzieje na lekcji Wróżbiarstwa...
         Nasze dwie bohaterki zdążyły dogonić resztę klasy, która stała przed klapą w suficie. Zbliżał się czas lekcji, a brakowało Harry'ego i Rona. Tuż przed dzwonkiem obaj zdążyli przybiec.
- No wreszcie jesteście, chłopaki. - mówiła Madle oparłszy się o ścianę.
- Zaczynałyśmy się o was martwić. - wtórowała jej Agnes oparłszy ręce o biodra. Blondynka stanęła przed chłopcami jakby coś zmalowali.
- Wybaczcie, ale... - zaczął Ron.
- Zgubiliśmy się. - dokończył Harry. Obie dziewczyny spojrzały na nich, po czym na siebie, a następnie zaśmiały zgodnie. Machnęły jednocześnie rękami dając znak, by poszli za nimi. Podeszli do klasy, która stała przy klapie w suficie.
- Jak my tam wejdziemy? - spytał Harry stanąwszy na przeciw klapy. Nagle klapa się otwarła. Wysunęła się z niej drabina i stanęła u stóp Harry'ego. Wszyscy, no prawie wszyscy zamarli patrząc na Pottera.
- Pójdziemy za tobą, Harry. - odezwał się Ron. Harry zerknął na niego, a potem wszedł po stopniach drabiny, a reszta klasy za nim. Gdy Madle i Agnes zobaczyły pomieszczenie pomyślały, że są w domu jakiejś wróżki. I się nie myliły. Bystry wzrok Agnes zobaczył cień w kącie. Weszły jako ostatnie do pomieszczenia i ledwo zdążyły usiąść, gdy usłyszały cichy głos profesorki:
- Dzień dobry, kochani... - kobieta wyszła z cienia i stanęła pośrodku sali. Sybilla prowadziła lekcje. Gryfonka i Ślizgonka na szczęście siedziałyśmy na przeciw Harry'ego, Rona i Hermiony (która przybyła w ostatniej chwili). Miałyśmy dobry widok na tą trójkę. Miały szczęście, że nie zaczęła od nich, gdy chodziła po środku klasy przyglądając się uczniom. W pewnym momencie spojrzała na Rona i zawołała: - ...Ty! W twojej aurze jest śmierć. Powiedz, co widzisz? - spytała pokazując na filiżankę.
- Widzę coś co przypomina słońce, co oznacza szczęście, a także coś na kształt koślawego krzyża, co oznacza cierpienie. Widać, że będziesz szczęśliwy, ale trochę pocierpisz. - powiedział Ron czytając z książki odpowiednie czynniki kierując je do Harry'ego.
- Pokaż, proszę. - Ron podał ją. Profesorka zajrzała do filiżanki Harry'ego, po chwili jednak krzyknęła, gdy tylko zobaczyła co w niej zobaczyła. Zrobiła kilka kroków w tył i usiadła w fotelu trzymając się w miejsce, gdzie jest serce. Oddychała ciężko... chyba ze strachu.
- Co jej jest? - spytała Agnes.
- Zobaczyła w filiżance ponuraka. - odparła cicho Madle.
- Pani profesor, nic pani jest? - dopytywała się Parvati Patil.
- Mój kochany, to jest ponurak. - stwierdziła.
- Pochulak? Co to jest pochulak? - spytał Seamus.
- Nie pochulak, ośle. Tylko ponurak "Przyjmuje formę olbrzymiego czarnego psa. To najfatalniejszy omen na świecie. Omen... Śmierci". - wyjaśnił Dean. Agnes i Madle patrzyły na Harry'ego, gdy inni starali się nie patrzeć, a potem spojrzały po sobie i skinęły jednocześnie głowami dając sobie do zrozumienia, że tu chodzi nie o Syriusza, ale o to, co się stanie pod koniec roku szkolnego. Peter ucieknie i od tamtej pory Harry'emu będzie groziło straszne niebezpieczeństwo (w dosłownym sensie). Obie o tym wiedziały. Zastanawiały się czy powiedzieć o tym swoim przyjaciołom, czy też zachować tą wiadomość dla siebie, albo czy może uprzedzić Pottera i jego przyjaciół o niebezpieczeństwie, które rozpoczęło się już w wakacje, gdy uciekł Black? Osobiście na razie przemilczą tą sprawę i pogadają o tym później z Yve, Rickiem, Adrianem, Scottem, Cate i Jesi.