sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 6 - Przydział i pierwsze znajomości

      Szli między stołami wzdłuż Sali aż pod podium, gdzie stał stołek, na którym leżała stara i wyświechtana Tiara Przydziału. Przy stole prezydialnym siedzieli nauczyciele, w tym Dumbledore.
- Witam wszystkich... - zaczął dyrektor, gdy tylko się ustawili przy podium. - ...Chcę przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony. Magia na korytarzach także. Lista zakazanych przedmiotów jest w biurze pana Filcha. Dziękuję. - oświadczył, po czym usiadł. McGonagall cofnęła się dwa kroki, a ona zaśpiewała swoją piosenkę:


Może i nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał cały,
Tak mądrej nie znajdziesz Tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota?
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwartu są chwałą?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!

Gdy Tiara przestała śpiewać profesorka wzięła jej koniec w rękę i oświadczyła:
- Gdy wyczytam nazwisko i imię dana osoba siada na stołku, a ja mu włożę na głowę Tiarę Przydziału, która wyznaczy wam wasze domy. Abbott, Hanna! - wyszła dziewczyna o drobnych lokach i usiadła na nim. Po paru chwilach zawołała:
- Hufflepuff! - Hanna usiadła przy stole Puchonów. Następnie nadeszła kolej na bliźniaczki Angel.
- Angel, Katrine! - zawołała profesorka.
- Ravenclaw! - zawołała Tiara. Po chwili nadeszła kolej na drugą bliźniaczkę. Jakie było zdziwienie naszych bohaterek!
- Angel, Yvonne! - rozległ się głos McGonagall.
- Hufflepuff! - zawołała Tiara. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i podeszła do stołu Puchonów. Usiadła obok Hanny. Nie długo potem nadeszła kolej na Madle.
- Beckett, Madeleine!
- Hm... Ciekawe... Bardzo ciekawe... Mnóstwo inteligencji i odwagi, ale też jesteś ambitna i pochodzisz z rodu czystej krwi. Niech będzie... Slytherin! - zawołała.
- Co?... - spytała w przestrzeń. Idąc ku stołowi Ślizgonów wśród całego tego zgiełku zerknęła ku Agnes i nagle przypomniała sobie: "Będziesz go śledzić"; "To ja będę go miała na oku. Ty będziesz mieć na oku Malfoy'a, a Yvonne, jeśli się powiedzie, Puchonów." Już rozumiała co miała na myśli jej przyjaciółka. Miały być w różnych domach, by mieć wgląd na każdy z domów, a tym samym na całą szkołę! No prawie, bo żaden uczeń nie wiedział co dzieje się wśród nauczycieli. W tym momencie usłyszały głos profesorki:
- McGray, Agnes! - zawołała kobieta. Najwyraźniej tak długo rozmyślała iż Hermiona i goryle młodego Malfoy'a już zostali przydzieleni.
- Gryffindor! - zawołała Tiara po chwili milczenia.
      Jeszcze kilka osób zostało przydzielonych aż w końcu dyrektor oznajmił wszystkim, że czas na posiłek. Zaczęli jeść. Konwersacja zeszła na temat rodzinny, gdy zaczęli jeść drugie danie. Wszyscy rozmawiali kto jest czystej krwi, a kto pół krwi.
      Przy stole Slytherinu wszyscy chwalili się, że są czystej krwi i nie kryli się przed tym.
- A ty, Beckett? Z jakiego rodu się wywodzisz? - spytał jakiś Ślizgon. Spojrzała na niego lekko zaskoczona, że pytają ją o zdanie.
- Ja... tego... Moja rodzina wywodzi się z rodu Ravenclaw i Gryffindor, ale były wyjątki, że nie którzy byli w Slytherinie jak mój wuj, mój tata i ja. Czyli, jak to mówią Mugole: Jesteśmy tzw. czarnymi owcami w rodzinie. Moja starsza siostra jest w Ravenclawie. - objaśniła.
- Miałaś po prostu szczęście. - odezwał się ktoś. Madle obejrzała się i zobaczyła Malfoy'a. - "Szlag! Musiał się odezwać! Nie mam wyboru, ale muszę dotrzymać słowa..." - pomyślała rudowłosa z zamkniętymi oczami.
- Naprawdę? - spytała spojrzawszy na niego lekko się uśmiechając.
- Tak. Jestem Draco Malfoy. Z kim mam przyjemność? - przedstawił się ująwszy jej dłoń.
- Miło mi. Ja jestem Madeleine Clarissa Beckett. Dla przyjaciół Madle. - przedstawiła się.
- Bardzo mi miło. - powiedział ucałowawszy jej rękę. Dziewczyna lekko się zarumieniła. Był niezwykle szarmancki. Może nie był taki zły? Może rzeczywiście Agnes miała rację, by go poznać z innej strony i go obserwować? A także mieć wgląd na stronę Śmierciożerców, ale żeby się nim nie stać musiała się naprawdę wysilić. Oby wuj jej namawiał ani sam Draco.
- Draco? Czy możesz mi opowiedzieć coś o sobie? - poprosiła Madle.
- A dlaczego?
- No bo,... chciałabym czegoś się dowiedzieć o rodzie, który jest tego samego pokroju co ja. Za pewne twój ojciec byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że zadajesz z osobą, która jest czystej krwi. - oświadczyła.
- No może masz rację... - powiedział. - ...Dobrze. Opowiem ci o osobie,... jeśli ty mi opowiesz coś o sobie. - odparł. - "...No to wpadłam! Muszę coś zmyślić i powiadomić Jesi, gdyby ją spotkał"
- No dobrze. Zgoda. Ty pierwszy. - poprosiła. Tak więc Draco opowiadał wiele rzeczy o sobie.

~~*~~

Tymczasem przy stole Puchonów...
      Yvonne zaprzyjaźniła się z Hanną i Erniem. Byli bardzo mili i przyjaźni. Bała się jednak o przyjaciółkę ze Slytherinu. Z jednej strony uważała, że nie był to dobry pomysł, by były w różnych domach, bo Madeleine nie mogła się powstrzymać od mówienia komukolwiek o przyszłości, ale z drugiej trzymała stronę Agnes, że tam najbardziej ona pasuje, i że oddzielnie wskórają więcej. Jednak same też muszą trzymać nerwy na wodzy i nie mówić nic. Czy im się powiedzie?

~~*~~

W międzyczasie dwa stoły dalej...
      Przy stole Gryffindoru odbywała się ożywiona dyskusja na temat nowej Ślizgonki. Madeleine Beckett. Ron był wściekły na Agnes, że trzyma stronę przyjaciółki. Za to Harry nie był pewien czy powinien dziewczynom ufać. Znał ich zbyt krótko, ale z tego co powiedziały ma słuchać ich wskazówek i im ufać.
- Ron, przestań już. To żadna tragedia, że Madle jest Slytherinie. Ja też o mały włos tam nie trafiłem. Poprosiłem jednak Tiarę, by mnie tam nie przydzielała. - oświadczył, czym zaskoczył przyjaciela.
- Posłuchaj, Ron... - odezwała się Agnes. - ...Zarówno ja, a także Yve oraz Madle specjalnie wybrałyśmy różne domy... - "I kto to mówi?" - pomyślała z ironią. - ...gdyż musimy mieć wgląd na każdy dom. My znamy przyszłość danego hogwarczyka od czasów samego Albusa Dumbledore'a aż do dziś. Wiemy dokładnie co się wydarzyło w przeszłości w czasach Voldemorta i rodziców Harry'ego. Możemy też powiedzieć wam co się wydarzy w ciągu najbliższych siedmiu lat, ale musicie nam obiecać, że każdego roku będziecie z nami korespondować poprzez listy lub krótkie rozmowy, lecz w tajemnicy. Jednak przede wszystkim musicie nam zaufać mimo różnicy domów. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, a w szczególności Malfoy, poza nauczycielami. Nic, co wam powiemy nie może wyjść poza tereny Hogwartu. Jeśli chodzi o nauczycieli OPCM to inna bajka. Można zaufać wyłącznie nauczycielowi na waszym trzecim i szóstym roku, żadnemu innemu. - oznajmiła. Mówiąc to była bardzo przygnębiona.
- Stało się coś, Agnes? - spytała Hermiona po minucie milczenia.
- Ee, no cóż. Widzicie... Madle wie o was najwięcej z całej naszej trójki, ale nie potrafi się pohamować w mówieniu o waszej przyszłości i dlatego poradziłam jej, by zaprzyjaźniła się z Malfoy'em i jego kuplami. Wiedziałam, że i tak tam trafi. - oświadczyła.
- Wiedziałaś? Wiedziałaś, że Madle tam trafi? - spytał Harry.
- Cóż, tak. - odparła wzruszając ramionami.
- Jak? - dopytywała się Hermiona.
- Dzięki temu... - pokazała na swój wisiorek w kształcie serca, który nosiła na szyi - ...Ma on magiczne właściwości. Wiem co się wydarzy na przykład wciągu najbliższych kilku minut albo kilku dni. Jednak Madle wie i tak co się stanie danego dnia. Chciałam ją uchronić przed tobą Harry, bo, gdy przebywa w twojej obecności nie może się opanować i chce cię ostrzegać przed czymkolwiek i kimkolwiek, tak jak było w "Dziurawym Kotle", gdy cię ostrzegała przed profesorem Obrony Przed Czarną Magią, że mu nie można ufać, a Snape'owi tak. - wyjaśniła.
- Dlaczego profesorowi Quirrellowi nie można ufać? - spytał Harry.
- Do tego musisz już sam dojść, jednak powiem ci tylko, że to, czego szuka Quirrell jest na trzecim zakazanym piętrze oraz ma to związek ze skrytką 713 w Gringocie. Pomogą ci w tym przyjaciele. Więcej już nie powiem, chyba, że pojawią się ku temu okoliczności. - odparła.
- Rozumiem. - powiedziała Hermiona
- Uwaga, uczniowie. Czas iść do łóżek! Prefekci zaprowadzą pierwszorocznych do Pokoi Wspólnych. Dobranoc wszystkim. - oznajmił dyrektor. Madle popatrzyła w kierunku Agnes, a potem w kierunku Yvonne, a ta na Gryfonkę. Wszystkie trzy jak jeden mąż wstały i podeszły do dyrektora. Gdy stanęły przy stole prezydialnym Madle oświadczyła:
- Panie dyrektorze, chcemy o coś poprosić. - prosiła Agnes zanim Ślizgonka się odezwała.
- To ważne. - wtórowała Yvonne.
- Możemy na stronę? - spytała Madle pokazując na drzwi za stołem.
- Dobrze. - więc poszli. Po około minucie, gdy drzwi zostały zamknięte i byli sami Agnes zaczęła, gdyż Madle chciała już coś powiedzieć.
- Panie dyrektorze, chcemy, po pierwsze poprosić o prywatną kwaterę dla naszej trójki i naszego rodzeństwa. - prosiła.
- A dlaczego? - spytał starzec.
- Mamy swoje powody. - wyjaśniła Agnes
- Jesteśmy co prawda pierwszakami i pochodzimy z różnych domów, rodów a przede wszystkim z różnych miejsc w Anglii. Poznałyśmy się w "Dziurawym Kotle", gdy kupowałyśmy szkolne rzeczy. Zaprzyjaźniłyśmy się już w pociągu do Hogwartu i poznałyśmy bliżej. - dodała Yvonne.
- Mamy swoje powody, by mieć swoją osobistą kwaterę. Będą o tym wiedzieć tylko nauczyciele... - zakończyła Madle. - ...Chciałybyśmy poprosić by nie mówił pan o tym żadnemu profesorowi OPCM ani woźnemu. - dodała rudowłosa.
- Ale dlaczego? - zapytał.
- Bo im nie można ufać. - wyjaśniła Yvonne.
- Będziemy panu oraz Harry'emu i jemu przyjaciołom dawać wskazówki o przyszłości. Jednak będziemy tylko was naprowadzać, ale i tak do pewnych rzeczy musicie dojść sami. Rozumie pan? - spytała Madle.
- Dobrze. Idźcie już, bo się pogubicie. - przypomniał im.
- Racja. A co z kwaterą? - spytała Agnes.
- Zajmę się tym z rana. - odparł.
- Dziękujemy. Dobranoc, dyrektorze. - pożegnały go i wybiegły z pomieszczenia. Znalazłszy się na korytarzu zatrzymały się.
- Gdzie teraz? - spytała Agnes.
- Hm... - zamyśliła się. - …Agnes, ty musisz iść na siódme piętro i znaleźć portret Grubej Damy w różowej sukni. Musisz wypowiedzieć hasło: Caput Draconis, albo najlepiej znaleźć Percy'ego Weasley'a. Hej, mam myśl! Poczekaj... - Zdjęła broszkę i nacisnęła jeden z płatków. Po chwili pojawiła się mapa. - ...Odnajdź Percy'ego Weasley'a... - nakazała mu. Następnie pokazała się pana Hogwartu. Był na trzecim piętrze. - ...Mam go! Chodź!... - chwyciła ją za ramię i znalazły się w Sali Wejściowej. - ...Yve, ty idź tam. To jest piwnica Hogwartu. Odnajdź jakiegoś Puchona. Ma żółto-czarną naszywkę z borsukiem. Niech poda ci hasło. Dobranoc... - następnie pobiegła w kierunku głównych schodów ciągnąc za sobą Agnes. Pobiegły schodami. Gdy tam się znalazły Madle krzyknęła na cały głos: - ...HARRY!!! RON!!!! PERCY!!!TUTAJ, NA DOLE!!! - i pomachała ramieniem, by zwrócić na siebie uwagę.
- MADLE!!! AGNES!!! Co wy tam robicie?!? - zawołał Harry.
- Agnes, idź do nich i wyjaśnij, by nie krzyczeć i by nikt tego nie wiedział, no wiesz...
- Jasne. Ja lecę do lochów. - pożegnała się tuląc ją do siebie i poszła machając jej jeszcze i w końcu poszła.
Gdy znalazła się w lochach odszukała odpowiednią ścianę.
- Tego brakowało, że nie znam hasła!... - warknęła, po czym westchnęła. Myślała przez dobre kilka minut aż w końcu zdała sobie sprawę, że może jej pomóc Snape! Ale... gdzie jest jego gabinet? - ...Hm... No jasne! Mapa!... - chwyciła ponownie broszkę, nacisnęła ponownie jeden z płatków i powiedziała: - ...Odnajdź profesora Severusa Snape'a... - nakazała. Po chwili pojawiła mapa Hogwartu. Okazało się, że był w lochach. - ...Pokaż trasę od Pokoju Wspólnego Slytherinu do gabinetu Snape'a. - poprosiła. Moment potem pokazała się czerwona kręta linia tuż przed nią. Poszła za nią.
      Po około trzech minutach znalazła się przed gabinetem profesora. Przypięła różę do szaty i zapukała trzy razy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz