sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 8 - Zakazane piętro

      Wyglądało jak ogromna kwatera przystosowana dla sześciu osób. Kominek po prawej stronie, a w nim palenisko z płonącym wesoło ogniem, a naprzeciw dwa okna z zasłonami i firanami. Meble były w przeróżnych gatunkach. Stoliki, stołki, krzesła i jeden duży stół również. Były też pufy oraz sześć foteli rozstawionych przy kominku. Był też stolik do kawy. Po lewej stronie stały drzwi do łazienki, a inne do biblioteki i eliksirów. Było też pomieszczenie do pojedynków, w którym były różnego rodzaju narzędzia do walki, a także przyrządy atletyczne. Za to wszystkie pomieszczenia pomalowane były na różne kolory.
- Ale tu jest fajnie! - zawołał Scott, a jego oczy lśniły żywym ogniem. Chodził od pomieszczenia do pomieszczenia podziwiając wszystko
- Cudownie! - pisnęły Jessica i Kate , gdy zobaczyły bibliotekę.
- Mnie się podoba. - powiedziała Madle wzruszając ramionami.
- Nawet tu ładnie - stwierdziła Yve.
- Całkiem, całkiem. - zakończyła Agnes.
- Co będziemy tu robić? - spytała Kate.
- No właśnie... - odezwał się Scott odkładając sztalugi, które podnosił. - ...Co będziemy tu robić? - Madle uśmiechnęła się tajemniczo.
- Po pierwsze: Ja, Agnes i Yve wiemy więcej niż inni, co oczywiście, wiecie. - zaczęła Ruda.
- Ale wciąż nie wiemy o, co w tym chodzi? Co dokładnie wiecie? - dopytywała się Jesi.
- Już wyjaśniamy. Po pierwsze: znamy losy wszystkich hogwarczyków. Czyli co się z nimi stanie, a dokładniej: np. jaki czeka ich los, albo kiedy umrą czy jaka jest ich przyszłość. Przede wszystkim mamy na myśli Harry'ego, Rona i Hermionę, a także rodzinę Rona Weasley'a. Mamy na myśli także rodzinę Riddle'ów i Gauntów. Rodzina Potterów i Gauntów są ze sobą ściśle związani. Gdybyśmy obserwowali rodzinę Gauntów od początku, czyli od ojca po wnuka zrozumielibyście co mamy na myśli. - objaśniła Madle.
- Stop. Chcesz nam dać do zrozumienia, że Sami-Wiecie-Kto ma coś wspólnego z Harrym Potterem? - spytała Kate.
- Więcej... - odezwała się Jessica. - …Sami-Wiecie-Kto zabił jego rodziców, a jego oszczędził nie wiadomo dlaczego. - odparła.
- Nie do końca... - odezwała się Yvonne kręcąc głową.
- Jak to? - spytali zgodnie ich rodzeństwo.
- Tu my wkraczamy i wam wyjaśnimy szczegóły oraz dopowiemy poszczególne sprawy. - objaśniła Ślizgonka.
- A możecie nam o tym mówić? - spytał Scott.
- Jasne, że możemy, gdyż wy nie jesteście postaciami J.K., która napisała powieść o Harrym. To długa historia i prosimy was byście nas o to nigdy przenigdy nie pytali. - prosiła Madle. Cała trójka popatrzyli po sobie, a potem na dziewczyny.
- Zgoda. - powiedzieli jednocześnie.
- Dobrze. - odezwała się Yvonne.
- Najpierw zaczniemy od pierwszego roku. - oświadczyła Madle.
- Posłuchajcie... - tu Agnes wraz z przyjaciółkami opowiedziały co się wydarzy na pierwszym roku. Zajęło im to około pół do godziny.
Potem zaproponowały im by codziennie ćwiczyli różne rzeczy jak np. mięśnie czy naukę albo pojedynki czy choćby robili doświadczenia z eliksirami i tworzyli nowe zaklęcia. Madle jednak chciała stworzyć nowy eliksir dla Lupina, ale robiła to w tajemnicy przed nowymi przyjaciółmi.

~~*~~

      Mijał czas. Nasi bohaterowie starali się nie mówić Świętej Trójcy o Flamelu, ale i tak jakoś się dowiedzieli. Nastał kwiecień. Hagrid dostał jajo smoka. Dzieciaki pomagali mu karmić go (raczej JĄ), jednak i tak był już dość spory. W końcu musieli go oddać bratu Rona, Charliemu.
      Mijał kolejny czas. Nastały egzaminy. Pewnego dnia Yve powiadomiła przyjaciół, że coś się dzieje w umyśle Harry'ego. To oznaczało, że Gryfona bolała blizna, a to oznaczało, że Riddle jest niecierpliwy.
      Gdy egzaminy się skończyły poszli w nocy na trzecie piętro. Tu już Madle musiała się lekko wtrącić mimo ostrzeżeń przyjaciółek. Wysłała tylko sowę do Dumbledore'a z wiadomością, że Harry, Ron i Hermiona są na trzecim zakazanym piętrze i jest tam Voldemort w ciele nauczyciela Obrony. Nie napisała dyrektorowi, że ruszyła uczniom na pomoc. Pobiegła prosto do ostatniej komnaty, by mogła pomóc Harry'emu. Zdążyła w ostatniej chwili. Wokół był ogień, a Harry był w pułapce. Quirrell szedł ku chłopakowi z wyciągniętymi rękoma.
- Panna Beckett?! - zawołał profesor, gdy ją zobaczył.
- Madle! - zawołał Harry obejrzawszy się. Przeskoczyła przez płomienie, podeszła do chłopaka i pomogła mu wstać ze schodów.
- Nic ci nie jest, Harry? - spytała z troską.
- Nie. Tylko blizna mnie boli. - odparł.
- Nic w tym dziwnego. Voldemort tu jest... - szepnęła. - ...To twoje błogosławieństwo jak i przekleństwo. - oświadczyła.
- Nie rozumiem.
- Nie? Wyjaśnię ci. Wyczuwasz jego obecność poprzez ból blizny, Harry. - odparła.
- Beckett! - zawołał Quirrell. Ruda spojrzała na niego.
- Słucham, profesorze? - spytała z lekką obojętnością.
- Co tu robisz? - spytał.
- Chronię Harry'ego przed twoim panem. Wiem, że masz w sobie Voldemorta. Zdejmij ten głupawy turban i go pokaż. Wiem, że tam jest. Jest na tyle silny, by porozmawiać z nami. No dalej, zdejmij go. - nakazała. Quirrell chwilę się wahał, aż w końcu zdjął go i się obrócił.
- Skąd wiedziałaś? - spytał Harry. Zerknąwszy na nią. Ta uśmiechnęła się.
- Wiesz dlaczego.
- Więc mi powiedz... Beckett, tak? - rozległ się syczący głos Riddle'a. Ci spojrzeli na niego, a raczej jego twarz. Dość dziwnie wyglądało, że profesor stał tyłem do nich, a i tak była tam twarz.
- Tak. Nazywam się Madeleine Clarissa Beckett. - przedstawiła się.
- Rozumiem. Więc powiedz mi, panno Beckett, skąd wiedziałaś, że byłem w ciele Quirrella? - spytał Riddle.
- Obserwowałam przez cały czas profesora i Harry'ego odkąd przyszliśmy do szkoły. Zauważyłam, że Harry'ego często bolała blizna, zwłaszcza przez ostanie tygodnie i gdy był w pobliżu profesora. Jeśli chodzi o Quirrella to zauważyłam, że często wychodził w nocy. W Noc Duchów zmylił pościg za Trollem, a sam poszedł na trzecie piętro, by skraść Kamień Filozoficzny, ale Snape mu w tym przeszkodził, gdyż się domyślił co planuje. Jego turban był podejrzany i cuchnęło od niego czosnkiem i to było dziwnie podejrzane. Podczas pierwszego meczu quidditcha Gryfoni przeciw Ślizgonom Hermiona, moja i Harry'ego przyjaciółka, podpaliła szatę Snape'a i uciekła chyłkiem schodami i popchnęła przypaadkiem Quirrella przerywając wzrokowy kontakt obu mężczyzn, który mieli skupiony na Harrym. W ten sposób uratowała go. - wyjaśniła Madle.
- Rozumiem, a teraz słuchaj. Potter ma coś czego ja chcę. - oświadczył Czarny Pan.
- Wiem czego chcesz, Riddle! - zawołałam.
- Nie nazywaj mnie tak! - krzyknął.
- Bo co?... - spytała z drwiną Ślizgonka. - ...Kamienia Filozoficznego i tak nie dostaniesz za żadne skarby świata, choćbyś mnie torturował czy gwałcił i tak go nie dostaniesz! - zawołała tym razem głośniej, aż echo potoczyło się po komnacie.
- Zabij! - zawołał Voldemort do Quirrella wkurzony nie na żarty.
- Harry, kryj się i schowaj Kamień!... - krzyknęła Madle do Gryfona. Jednak profesor rzucił się na Harry'ego. - ...HARRY!! - krzyknęłam. Za późno. Mężczyzna już leżał na Harrym dusząc go. Dziewczyna myślała chwilę.
- "Harry, dotknij go. Jest połączony duszą i ciałem z Voldemortem. Twój dotyk będzie go ranił" - przekazała mu telepatyczną informację. Gdy otworzyła oczy zobaczyła jak Harry dotyka Quirrella. Ten wrzeszczał:
- Co to za czary?! - i po chwili Voldemort woła:
- Kamień jest na schodach!! - krzyknął. Jak jeden mąż wszyscy spojrzeli w kierunku schodów, gdzie leżał Kamień, po czym na Riddle'a, a potem na Harry'ego.
- Harry, dotknij twarzy Quirrella!! To zabije profesora! I wytrzymaj! - zawołała. Harry tak zrobił. Chwilę potem całe ciało mężczyzny zamieniło się w proch, a jego szaty opadły.
- Uff! - ulżyło chłopakowi, ale Madle była nie spokojna. Patrzyła na resztki profesora. Harry podszedł spokojnie do Kamienia leżący na schodach.
- HARRY!... - ryknęła. Znowu było za późno. Widmo Riddle'a przeleciało przez Pottera, a on upadł i zemdlał. Zdążyła go chwycić w locie. - ...Harry! Harry! Obudź się!... - prosiła. - ...Nie... Obudzisz się, proszę... ech... - w tym momencie przybiegł profesor Dumbledore.
- Co mu się stało? - spytał.
- Spóźnił się pan... - szepnęła przez łzy. Podałam go profesorowi. - ... Nic mu nie jest. Tylko zemdlał. Obudzi się za trzy dni... - powiedziała wstając nie patrząc na niego. - ...Przepraszam, że pana nie posłuchałam i poszłam go ratować. Chciałabym zostać sama. Do widzenia. - pożegnała go. Już robiła krok na schodach, gdy sobie coś przypomniała. Obejrzała się i powiedziała: - ...Profesorze?
- Tak, panno Beckett?
- Musi pan powiedzieć Harry'emu o przepowiedni dotyczącej jego i Voldemorta. Niech pan się nie zasłania jego wiekiem. To nic nie wskóra. Będzie jeszcze bardziej wściekły na pana jeśli pan mu tego nie powie. Gdy Syriusz Black ucieknie z Azkabanu będzie to pierwszy znak zbliżania się do odkrycia prawdy sprzed jedenastu lat. Wiedz, profesorze, że prawdziwy zdrajca Potterów żyje i jest wciąż na wolności oraz jest bliżej niż myślisz. - oświadczyła i weszła po schodach zostawiając zaskoczonego profesora z nieprzytomnym Harrym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz