niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 9 - Ulica Pokątna i "Można tylko pomarzyć, co nie?"

       Mijał czas. Nastały wakacje. Wszystkie trzy rodziny spotkali się pewnej środy, jednak dziewczyny miały plan, gdyż w tą właśnie środę mieli iść na zakupy Grangerowie.
- Jestem taka podniecona! - zawołała Kate.
- Czym? - spytał jej ojciec.
- Jest podniecona, bo Gilderoy Lockhart ma być na Pokątnej i rozdawać autografy swojej autobiografii "Moje magiczne Ja". - zawodziła Yvonne.
- Jej, ale straszne. - zaśmiała się Madle.
- To nie jest zabawne!... - oburzyła się Yve. - ...Musiałam wysłuchiwać tych recytacji tekstów z książek, które Kate wypożyczała od koleżanek, a teraz chce je kupić. Ja nie wytrzymam! - zawołała.
- Cóż,... - odezwała się Agnes. - ...to cię nie pocieszy, ale Madle mówiła mi, że Lockhart ma być nauczycielem OPCM-u w tym roku. - oświadczyła, gdy kupowali nowe pióra.
- Nie żartuj! - zawołał Scott.
- Mówię serio. - odparła.

~~*~~

Trochę później... W księgarni..
       W Esach i Floresach spotkali wpierw Harry'ego, Hermionę i rodzinę Weasley'ów. Pani Weasley stała z książkami w kolejce po autograf.
- Cudnie. - jęknęła Madle.
- O co chodzi? - spytał Scott spojrzawszy na nich.
- Sami spójrzcie. - Agnes pokazała na tłum przy stole Lockharta. Jakiś fotograf robił mu zdjęcie. Chwilę potem blondyn zobaczył w tłumie Harry'ego.
- Nie do wiary. Czy to Harry Potter? - spytał z lekkim podnieceniem, ale i też zadowoleniem
- Harry Potter!? Przepraszam, panienko. - i pociągnął go ku Lockhartowi. Ten przycisnął go do siebie. Następnie zostało zrobione zdjęcie.
- Sami zaraz zobaczycie. - odezwała się Agnes.
- Ale nie wiem o, co chodzi? - upierała się Kate. Madle westchnęła teatralnie. Rozejrzała się wkoło, po czym pociągnęła przyjaciół i siostrę w kąt.
- Rozdzielamy się. Szybko. - powiedziała.
- Ale... - zaczęła Kate, jednak nie skończyła, bo Puchonka jej ucięła słowami:
- Bez dyskusji. - mówiła Yvonne zdawszy sobie sprawę, że na schodach jest Draco i co zaraz nadejdzie, bo zauważyła iż Harry i jego przyjaciele idą ku wyjściu. Moment później obaj chłopcy stanęli naprzeciw siebie.
- I co? Harry Potter nie może wejść spokojnie do księgarni by nie trafić na pierwszą stronę? - zadrwił Draco.
- Spadaj, Malfoy! - odezwał się Ron. Madle chciała się wtrącić, ale w pobliżu była Agnes. Dawała na migi do zrozumienia by się nie mieszać, ale jednak Madle jak to Madle. Nie mogła wytrzymać. Musiała coś zrobić. Już miała iść, gdy zobaczyła wchodzącego Lucjusza, więc było już za późno.
- Cholera! - szepnęła. Wpatrywali się w nich i słuchali ich rozmowy.
- Lucjusz Malfoy... - przedstawił się starszy mężczyzna wyciągając ku zielonookiemu rękę. - ...Co za spotkanie... - nagle przyciągnął go do siebie mówiąc: - ...Proszę wybaczyć... - odgarnął swoją srebrną laską, w kształcie łba węża, włosy z czoła Harry'ego, by odsłonić jego bliznę. - ...Pańska blizna jest sławna, jak czarodziej, który ją zostawił. - oświadczył. Potter uwolnił się z jego uścisku.
- Voldemort zabił mi rodziców... - zaczął Harry. Madle, Agnes i Yvonne uśmiechnęły się na dźwięk tych słów, ale Madle także na minę Lucjusza. Mężczyźnie zrzedła mu mina. Puścił go, a ten zakończył. - ...był zwykłym mordercą. - zakończył.
- Hm, co za wielka odwaga wspomnieć to imię, albo głupota. - oznajmił. - "Ta, jasne! Głupota Śmierciożerców" - pomyślała Agnes.
- Strach przed imieniem zwiększa strach przed tym, kto je nosi. - wtrąciła się Hermiona. Starszy Malfoy spojrzał na Gryfonkę.
- Ty to pewnie... - zerknął na swego syna. - ...Panna Granger. Draco opowiadał mi o pani i pani rodzinie... - oboje spojrzeli w kierunku rodziny Grangerów, którzy rozmawiali z panem Weasley'em po drugiej stronie księgarni. - ...Mugole, czyż nie?... - nagle zauważył młodych Weasley'ów. - ...Panowie rudzielce. Tępy wyraz twarzy, podarte używane książki. Zapewne to Weasley'e. - powiedział. W tym momencie podszedł Artur.
- Dzieciaki, pora już, wychodzimy...
- Proszę, proszę, głowa rodziny. - powiedział pan Malfoy.
- Lucjuszu. - powiedział rudy mężczyzna. W tym samym czasie trzy przyjaciółki nachyliły się do siebie.
- Musimy coś zrobić... - szepnęła Madle do Agnes. - ...On zaraz włoży do kociołka Ginny dziennik Riddle'a.
- Wiesz, że nie możemy. To jej przeznaczenie. - oznajmiła blondynka.

~~*~~

       W końcu, gdy Malfoy'owie wyszli, a Yvonne podbiegła do Harry'ego i szepnęła mu do ucha:
- Harry, posłuchaj, to, co się stanie w tym roku będzie miało początek od pana Malfoy'a. Zastanów się skąd Zgredek wie o tym niebezpieczeństwie, przed którym chciał cię ostrzec. - oświadczyła. Harry skinął lekko głową.
- W tym roku... - odezwała się Madle. - ...ludzie mogą się od ciebie odwrócić po pewnym incydencie w szkole...- tu urwała, gdyż Agnes powiedziała szybko, jakby chcąc dać jej do zrozumienia, by nic więcej nie mówiła:
- Ale nie zwracaj na nich uwagi. Trzymaj się przyjaciół. - oświadczyła.
- Oni ci pomogą to zrozumieć i przetrwać trudne chwile. Za to my, damy wam w odpowiednim czasie wskazówki. - zakończyła Yvonne. Harry uśmiechnął się do nich. Przyjaciółki wiedziały co się stanie w tym roku. Wpierały go, mimo że on ich nie znał za dobrze, ale zdawało się, że one dobrze go znały, szczególnie Madeleine.

~~*~~

       Dziewczęta pojechały do swoich domów będąc w ten sposób rozdzielone. Wiedziały doskonale CO się stanie w tym roku. Każde z ich rodzeństw zauważyło ich przygnębienie. Najbardziej przygnębiona była Agnes. Scott spróbował ją pocieszyć. Wszedł do jej jasnego pokoju i niepewnym krokiem podszedł do łóżka, gdzie siedziała czytając podręcznik do Transmutacji stopień 2.
- Agnes, czy coś się stało? Całą podróż do domu byłaś nie obecna. - zaczął. Blondynka spojrzała na niego, a potem w okno.
- Widzisz, bracie. Pamiętasz co się stało w księgarni? - spytała.
- Nie bardzo. - odparł.
- Ech... Mówię o Lucjuszu Malfoy'u. Gdy rozmawiał z panem Weasley'em włożył ukradkiem do kociołka Ginny Weasley dziennik, ale nie był to zwykły dziennik. Wiele lat temu do kogoś należał. Jest on zaczarowany. - wyjaśniła po czym zakryła oczy.
- Agnes, co się stało? Do kogo należy ten dziennik? - dopytywał się Scott zbliżając się jeszcze bardziej łóżka. Dziewczyna spojrzała na niego i z płaczem odpowiedziała:
- Ma być... w tym roku... otwarta... Komnata Tajemnic! A zbudował ją... przed wiekami... Salazar Slytherin!
- Rany! Co zamierzacie zrobić? - spytał siadając na jej łóżku.
- Chcemy z Madle i Yve być bezstronne, ale to jest trudne, zwłaszcza dla Madeleine, ale z drugiej strony im bardziej się do nich przywiązujemy tym jest nam trudniej. Madle na pewno by Harry'emu, Ronowi i Hermionie wszystko powiedziała, a w szczególności ostrzegła. Jak na przykład to, że dziedzicem Slytherina jest sam Lord Voldemort dawniej znany jako Tom Marvolo Riddle. - oświadczyła.
- To straszne. - powiedział z przerażeniem i wybiegł. Gdy trzasnęły drzwi Agnes powiedziała w przestrzeń:
- No nie było aż tak źle. - westchnęła i wróciła do czytania książki.

~~*~~

Szkoła Hogwart... Kilka miesięcy później...Noc Duchów...
       Agnes starała się naprowadzać Świętą Trójcę na pewne tropy poprzez informacje Madle. Yve za to starała się nie doprowadzać Justyn Finch-Fletchley do drugiego piętra. Za to Madle dziwiła się czemu dziedzic Slytherina nie atakuje Agnes i Scotta. Wszystkie bały się tego, co wydarzy się w tym roku. Madle do prawie nikogo się nie odzywała przez cały rok, a raczej do dnia, gdy ktoś jej bliski, mimo krótkiej znajomości został zaatakowany.

~~*~~

       Nastał styczeń. Dwóch Puchonów w tym Justin rozmawiali sobie o pracach domowych zadanych przez profesor McGonagall, gdy to się stało.
- TO NIEMOŻLIWE!!!!!! - ryknęły jednocześnie Madle, Agnes, Kate i Jessica.
- Jak to się stało? - spytała Agnes profesora Dumbledore'a, który powiedział im tą przykrą wiadomość.
- Znaleźliśmy go wraz Justinem Finch-Fletchley'em oraz Prawie Bezgłowym Nickiem na piątym piętrze. Nie wiadomo jak przeżyli. Chciałem tylko was o tym powiadomić. - oświadczył profesor.
- Dziękujemy, dyrektorze. Do wiedzenia. Chodźcie. - mówiła Madle i poszli do swojej kwatery na czwartym piętrze. Wypowiedzieli swoje hasła, a następnie przyłożyli oczy do czytnika i weszli. Gdy znaleźli w środku każde z nich usiadło gdzie popadło.
- Co teraz zrobimy? - spytała Jesi.
- Przede wszystkim nie popadajmy w panikę. - odezwała się Madle.
- Jak mamy nie popadać w panikę? Scott był moim bratem! - wrzasnęła Agnes.
- Nie był!... - ryknęła równie głośno Madle. - "...Twoim bratem był Paweł! Nie zapominaj o tym! Nie zapominaj się, Aga! Scott był, co prawda twoim bratem, ale W TYM ŚWIECIE, a Paweł W TAMTYM! Nie zapominaj kim jesteś naprawdę i w jakim wymiarze jesteś obecnie" - zawołała Madle gniewnie w języku polskim. Czasem potrafiła być zła, ale czasami to aż z niej promieniowało zło. Agnes patrzyła przez chwilę na przyjaciółkę, a potem się odwróciła i zaczęła płakać. Yve podeszła do blondynki i objęła ją ramieniem.
- Mogłabyś być bardziej delikatniejsza. Nie widzisz, że zraniłaś jej czucia? - oświadczyła z lekką złością. Madle popatrzyła na Yve, a następnie na Agnes. - "Może dziewczyny mają rację? Trochę przesadziłam. Nie powinnam się tak unosić na Agnes. To w końcu moja najlepsza przyjaciółka" - pomyślała. Zbliżyła się do blondynki i powiedziała:
- Agnes, ja... ja chciałam cię przeprosić. Nie powinnam tego mówić o Scocie, ani o Paulu. - oznajmiła. Panna McGray spojrzała na Rudą, po czym powiedziała wciąż ze łzami w oczach:
- Ja też cię przepraszam. Także nie powinnam się unosić i powinnam dać ci więcej swobody. Sytuacja ze Scottem mnie przestraszyła. - powiedziała drżąc na całym ciele. Madle podeszła do niej i przytuliła do siebie.
- Już dobrze, wszystko będzie w porządku. Wyleczymy twojego brata. Obiecuję. - przyrzekła.

~~*~~

Mijał czas...
       W międzyczasie Harry odnalazł dziennik i przez kilka miesięcy nie było ataków na uczniów, ale gdy Ginny dowiedziała się, że Harry jest w jego posiadaniu wykradła go z jego dormitorium, gdy tylko nadarzyła się okazja. Była połowa maja i miał się odbyć mecz quidditcha, jednak nie mógł się odbyć, gdyż jak później się dowiedzieli zostały zaatakowane dwie uczennice. Na nieszczęście jedną z nich była Hermiona. Harry i Ron lekko byli przybici, a nasze główne bohaterki załamały się. Agnes szczególnie się przywiązała do koleżanki pomimo, że nie była jej siostrą. Była jej przyjaciółką. Pogłoski od Dracona mówiły, że Harry i Ron poszli do Zakazanego Lasu, ale nie wiadomo co tam robili. Takie były relacje od uczniów, jednak Madle, Agnes i ich przyjaciele wiedzieli co tam się wydarzyło. Chłopaki poszli tam, by dowiedzieć od olbrzymiego pająka zwanego Aragog co się wydarzyło pięćdziesiąt lat temu. Agnes wysłała do Harry'ego list z pewną wiadomością, a brzmiała ona tak:

Drogi Harry,
To, co powiedział Aragog w lesie jest bardzo istotne, ale to nie wszystko. Klucz jest też w nieczynnej łazience dziewczyn na drugim piętrze. Szukaj tam znaku węża. W dniu, gdy pojawi się drugi napis na ścianie to zanim nauczyciele odeślą nas do Pokojów Wspólnych idźcie do Hermiony. Będzie mieć coś w ręku. Wcześniej nie idźcie. Czekajcie na następne instrukcje.
Pozdrawiam
A.G.

Ta informacja była dla Pottera bardzo ważna i istotna. Harry postanowił poczekać na ich znak.
Dwa tygodnie później... Początek czerwca...
       Profesor McGonagall pewnego dnia i oznajmiła na śniadaniu, że dziś wieczorem ofiary potwora Slytherina zostaną od petryfikowane. To był dla nas znak. Madle spojrzała na Agnes, która siedziała tyłem do niej.
- Agnes, powiedz Harry'emu o tym liście, co napisałaś dwa tygodnie temu. - poprosiła.
- Dobrze. - odparła.
       Tego samego popołudnia około godziny 16-stej Harry i Ron szli na błonia przejść się, ale zatrzymali się przy Madle siedzącą samotnie przy wielkim dębie.
- Madle, powiesz nam co się tam stanie dzisiaj? - spytał Ron. Milczała patrząc tępo w jeden punkt gdzieś nad jeziorem. Obaj chłopcy spojrzeli na siebie. Po chwili Harry usiadł przy niej i położył jej dłoń na ramieniu.
- Madle, wszystko w porządku?... - pokręciła przecząco głową. - ...A co się stało? - po chwili milczenia przytuliła się do niego mówiąc przez łzy:
- Jak mam być spokojna skoro Hermiona i Scott są sztywni i zimni jak kamień, a ty ledwo ujdziesz z życiem w tej Komnacie!? Mało tego Agnes jest zdruzgotana stanem swego brata! - pisnęła. Harry spojrzał na nią. Chwycił za rękę i poprowadził do zamku, a potem obaj chłopcy poprowadzili pannę Beckett aż do sali OPCM obok gabinetu Lockharta. Tam zatrzymali się.
- Madle, powiedz czy my przeżyjemy? - spytał.
- Ale o czym ty mówisz? - spytała ocierając oczy z łez.
- Mówię o Komnacie Tajemnic. Czy my przeżyjemy spotkanie z bazyliszkiem i dziedzicem Slytherina? - spytał z nadzieją. Po paru chwilach odpowiedziała z uśmiechem:
- Tak, Harry. Przeżyjecie... - obaj chłopcy odetchnęli. Już mieli iść, gdy chwyciła Harry'ego za rękę. - ...Harry, czemu mnie tu przyprowadziłeś? - spytała.
- Dlatego, żebyś mogła to zobaczyć. Agnes i Yve wielokrotnie nam powtarzały, że chcesz wiele spraw ze mną związanych zobaczyć. Bardzo mi pomogłaś w ubiegłym roku. Widziałaś Voldemorta, a on ciebie. Często zastanawiało mnie skąd ty to wszystko wiesz. Rozmawiałaś z nim jakby sam coś ci zrobił. Czyż nie tak? - spytał. Wpatrywała się w jego zielone oczy, tak bardzo hipnotyzujące i podobne do promienia Avady. W umyśle Madeleine pojawiła się absurdalna wizja. Widziała siebie i Harry'ego całujących się nad brzegiem morza.


Musiała natychmiast zganić samą siebie, by tego w rzeczywistości nie zrobić, gdyż wiedziała, że jego wybranką jest Ginny Weasley. Potrząsnęła głowa jak pies, by otrząsnąć się z tego wspaniałego wspomnienia.
- Nie, Harry. On mi nic nie zrobił. Bardziej mówiłam w twoim imieniu. Chciałam, by wiedział ile ja wiem, ale tyle, by nie mógł działać, gdy wróci... Ech... Nie mówmy o tym, dobra? Idę do lochów. Pamiętaj, że pozory mylą. Ci, których znasz krótko mogą się okazać albo wierni, jak ja, moi przyjaciele i moja siostra oraz Ron i Hermiona lub życzyć ci śmierci, do których na pewno należy Voldemort. Życzę ci powodzenia w Komnacie. - Pocałowała ich w oba policzki i poszła nie oglądając się za siebie. Wiedziała co się stanie w Komnacie, ale tym razem nie chciała się wtrącać. Harry sam musi to przeżyć. Jednak bała się, że znowu jej może się coś wypsnąć wbrew jej woli. Tym razem to nie ona pójdzie, ale kto inny. Poszła do prywatnych kwater na czwartym piętrze. Wypowiedziała hasło:
- Brutus. - powiedziała.
- Głos rozpoznany. Przyłóż oczy do czytnika siatkówek oczu. - powiedział głos z komputera. Madle przyłożyła, po chwili drzwi się otworzyły i weszła do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz