sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 5 - Mała "gafa", wuj i podróż do Hogwartu

          Opowiedzieli Harry'emu co się wydarzyło w Dolinie Godryka dziesięć lat temu. Oczywiście zaczął Hagrid, ale Madle dodawała swoje trzy knuty. Agnes chrząkała, by trzymała język za zębami, lecz jak to Madle - nie mogła się powstrzymać. W końcu Harry musiał iść, jednak Ruda zatrzymała go przy wyjściu.
- Harry, zaczekaj. Muszę cię ostrzec. - zawołała.
- Przed czym? - spytał ten.
- Nie "przed CZYM", ale "przed KIM"... - zaznaczyła ostatnie słowo. - ...Proszę cię byś uważał w Hogwarcie na profesora Quirrella. Pamiętaj też, że pozory mylą. Jeśli czarodzieje, którzy są dla ciebie mili nie znaczy to, że cię lubią. Mówię przede wszystkim o Voldemorcie i jego poplecznikach, a także nie których osobach w Ministerstwie Magii. Ostrożnie dobieraj przyjaciół, bo na początku wszyscy będą patrzeć na twoją bliznę i wytykać palcami, że "Patrzcie! To ten słynny Harry Potter, który pokonał Lorda Voldemorta". Czy coś w tym stylu. Oto moja rada najbliższe lata: Ufaj intuicji i swojemu sercu. Spotkasz w Hogwarcie pewnego profesora, który cię nie będzie darzył sympatią. Jednak powinieneś mu zaufać, gdyż on znał twoją matkę w dzieciństwie i się przyjaźnili zarówno w miasteczku, gdzie mieszkali jak i w Hogwarcie mimo tego, że byli w różnych domach, ale i tak się często spotykali. Twój ojciec go nienawidził głównie z tego powodu. Był zazdrosny o twoją matkę, że zbyt często się spotykają. - oznajmiła.
- Madle, dosyć już! - odezwała się stanowczo Agnes.
- Już kończę. - powiedziała.
- Nie. Ty już kończysz!... - oświadczyła ostro Agnes. - ...Zaraz mu powiesz o tym, że jeden z przyjaciół jego ojca ich zdra... - tu Agnes urwała zakrywając usta. - ...Gafa... - jęknęła. - ...Nic nie słyszałeś. - wymamrotała w kierunku Harry'ego, a Madle zachichotała. Teraz wtrąciła się Yve:
- Posłuchaj, Harry, wiemy o wielu sprawach na twój i twoich przyszłych przyjaciół temat oraz wielu hogwarczyków zarówno dawnych, obecnych, jak i przyszłych. Będziemy cię informować o tym, co powinieneś wiedzieć na danym roku. Nie powiemy ci jednak za dużo, bo to mogłoby zaburzyć twoją i twych przyjaciół oraz znajomych informacji, a to zakłóciłoby kontinuum czasoprzestrzenną i zmieniłybyśmy przyszłość. Będziemy cię tylko naprowadzać, na niektóre tropy, ale ty sam musisz dojść do pewnych rzeczy i twoi przyjaciele także. Sądzę, że to wszystko. Do zobaczenia w szkole, Harry. - pożegnała go Yvonne i wyprowadziła go bezceremonialnie z pubu zamykając drzwi, po czym oparła się o nie.
- To było coś. - uśmiechnęła się Madle. Yvonne oddychała lekko zdyszana, gdyż to, co powiedziała do Harry'ego mówiła bardzo szybko. Po chwili spojrzała na Madle i powiedziała lekko wzburzona:
- "Coś ty sobie myślała??" - zawołała w języku polskim chwyciwszy ją za ramię i pociągnąwszy do stołu. - "...O mały włos, a zdradziłabyś nas, a J.K. odesłałaby nas do Polski, zmodyfikowałaby nam pamięć i wróciłybyśmy do naszego wymiaru! A co gorsza znowu byłybyśmy chore!" - zawołała.
- "Ja... ja... przepraszam. Wiecie, że widząc Harry'ego i jego przyjaciół nie mogę się powstrzymać od ostrzegania go przed niebezpieczeństwem i opowiadaniem mu o różnych sprawach z nimi w Roli Głównej" - tu się rozpłakała.
- "A wiesz co będzie jak zaczniesz mówić Voldemortowi i jego sługusom o ich przyszłości?" - spytała Agnes ze złością. Madle jeszcze bardziej się popłakała.
          Tymczasem Jessica usiadła obok Madle i przytuliła chcąc pocieszyć. Mimo, że nie rozumiała ani słowa to mogła wywnioskować, że Yvonne i Agnes były wściekłe na jej siostrę. Tak wściekłe, że doprowadziły Rudą do płaczu. Widać było, że jej młodsza siostra jest załamana.
- Postaram się zapanować nad sobą. - oświadczyła tym razem po angielsku.
- Nad czym? - spytała Jessica. Madle spojrzała na nią.
- Chodźmy stąd, to nie miejsce na takie rozmowy. Ktoś "trzeci" mógłby usłyszeć. - zerknęła w kierunku Quirrella stojącego nieopodal baru.
- Wyjaśnię wam to w naszym pokoju. - odezwała się tym razem Yvonne. Chwyciła Jessicę za ramię i poprowadziła resztę przyjaciół i siostrę na górę do pokoju bliźniaczek. Tam, nie którzy usiedli na łóżku, nie którzy na krzesłach, a nie którzy postanowili stać.
- Więc co chciałyście nam powiedzieć? - spytał Scott.
- Przede wszystkim to, że znamy przyszłość. - zaczęła Yvonne.
- I każda z nas, ja... - wskazała na siebie. - ...oraz Madle... - pokazała na Rudą. - ...i Yvonne. - pokazała na blondynkę. - ...posiadamy dzięki tym biżuteriom... - wskazała na nie. - ...magiczne umiejętności. - wtórowała jej Agnes.
- Wiemy przede wszystkim co się wydarzy w ciągu najbliższych siedmiu lat, głównie w Hogwarcie... - zakończyła Madle. - ...Nie możemy powiedzieć tego Harry'emu i jego przyszłym znajomym i przyjaciołom, bo... jak ja to powiedziałam: bo to mogłoby zaburzyć równowagę i zmieniłybyśmy przyszłość. Lecz nie tylko przyszłość Harry'ego, ale całego świata. Gdyby Harry został ostrzeżony za wcześnie i zrobiłby coś wcześniej zaburzyło by to równowagę w kontinuum czasoprzestrzennym. Wszystko musi toczyć się po kolei i w odpowiednim trybie oraz czasie. - wyjaśniła Madle.
- I mówi to ta, która uwielbia Harry'ego Pottera i chce go ostrzec przed niebezpieczeństwem. - zadrwiła Agnes. Madle spojrzał na nią i prychnęła odwracając się.
- Jakim niebezpieczeństwem? - spytała Kate. Wszystkie trzy spojrzały na nich, a potem na siebie.
- Wybaczcie... - odezwała się Yvonne spojrzawszy w okno. - ...Nie możemy wam tego powiedzieć. - powiedziała ze smutkiem w oczach.
- Jesi, chodźmy do domu. Rodzice zapewne się martwią. - odezwała się Madle.
- Zgadzam się z Madle. Scott, my też wracajmy do domu. - wtórowała przyjaciółce Agnes. Po wielu namowach Jessica i Scott zgodzili się zaprowadzić ich siostry do domu. Nie byli zadowoleni, że tak mało dowiedzieli się o przyszłości. Po nie długim pożegnaniu obie rodziny wrócili do swoich domów przez sieć Fiuu.

~~*~~

          Od tego dnia minął miesiąc. Wszystkie trzy nasze bohaterki zbliżyły się do swoich rodzin i nie używały już sztuczek wobec nich. Chciały poznać ich od normalnej strony, a szczególnie Agnes i Yvonne. Za to z Madle było nie co gorzej. Do domu Beckettów w ciągu tego czasu często przychodził ich wuj. W zasadzie co dwa dni. Często nabijał się z Jessici i ich matki (tylko one były w innych domach. Wuj i ich ojciec byli rodzonymi braćmi i obaj byli w Slytherinie).

~~*~~

Dwa tygodnie po wyjściu z Pokątnej odbyła wymiana zdań między siostrami...
          - Strach pomyśleć, w którym będę domu. - powiedziała na głos swoje myśli Madle.
- Nie martw się, siostra. Bez względu, w którym będziesz domu nie wyrzeknę się ciebie. - oświadczyła Jessica. Młodsza popatrzyła na nią i po chwili uśmiechnęła się szeroko, a łzy zaszkliły się w oczach.
- Jesteś taka kochana! - i rzuciła się jej w ramiona.
- Co tu się dzieje? - spytał ktoś za jej pleców. Był to barczysty mężczyzna o pół długich włosach i czarnych oczach, a konkretniej był to ich wuj.


- Nic, wuju... - odpowiedziała Jesi. - ...Zastanawiamy się tylko, w którym domu hogwarckim mogłaby być Madle. - oświadczyła. Mężczyzna popatrzył na nie dwie swoim przeszywającym okrutnym wzorkiem. Madle nagle skojarzył się on z Dumbledore'm i Voldemortem jednocześnie. Przeszywał na wylot, ale był tak przerażający. Coś czuła, że chce on zajrzeć do ich umysłu. Miała szczęście, że udało jej się odkryć właściwości broszki. Dzięki niej mogła blokować Legilimentów przed penetracją innych osób pod warunkiem, że jest blisko. Może też używać jej jako Mapy Huncwotów, a także zaklęć, których się nauczy. Broszka może ją także ostrzegać przed niebezpieczeństwem mieniąc na silny szkarłat. Madeleine wiedziała, że jej wuj nie może czytać w jej myślach i była z tego niezmiernie zadowolona.
- Zobaczymy. Tiara Przydziału zdecyduje. - oznajmił w triumfalnym tonem i odszedł. Gdy wracała do swojego pokoju myślała czy wuj powróci na służbę do Riddle'a?

~~*~~

Nastał 1 września...
          Na peronie 9 i 3/4 było dość tłoczno. Była godzina 10:50. Wielu czarodziejów chodziło w tą i z powrotem żegnając się ze swymi dziećmi. Wśród nich były dwie dziewczynki: Jessica i Madeleine Beckett wraz z rodzicami. Jessica miała już na sobie szatę szkolną z naszywką Ravenclawu. Za to Madle zwykły ubiór Mugolski. Ojciec wkładał dziewczynom ich kufry do pociągu. Właśnie podawał konduktorowi klatkę z sową Jesi, którą nazwała Messi, gdy nagle z muru wyszła Agnes z rodzicami.
- Madle, czy to nie, Agnes McGray z rodzicami i jej bratem? - spytała ich matka. Ruda spojrzała w tamtą stronę i aż pisnęła na jej widok.
- AGNES! SCOTT! Tutaj!! - zawołała na cały peron machając jak szalona ramieniem, by zwrócić na siebie uwagę. Oboje podbiegli do niej i jej rodziny z wózkami. Po chwili witali się radośnie.
- Co teraz? - spytał Scott wstawiając swój kufer do pociągu.
- Musimy poczekać na bliźniaczki Angel. - odparła Jesi.
- I na Harry'ego... - wtrąciła Madle zauważywszy w oddali rodzinę Weasley. - ...Zaraz tu będzie. - dodała.
- Skąd wiesz? - spytała Agnes.
- Spójrzcie. - pokazała na Percy'ego Weasley'a, a chwilę potem z muru wyszli bliźniacy Fred i George.           Kilka chwil potem przeszedł przez niego Harry.
- Idę do niego. - postanowiła Madle z uśmiechem.
- Nie. - powiedział Scott chwyciwszy jej ramię zatrzymawszy ją.
- Czemu? - spytała.
- Agnes powiedziała mi, że nie możemy się wtrącać do pewnych spraw, szczególnie związanych z Potterem i Sami-Wiecie-Kim. - wyjaśnił. Dziewczyna przez kilka chwil patrzyła na niego lekko oburzona, ale westchnęła. Chłopak miał rację. Obiecała Agnes, że będzie się hamować i pilnować.
- To będzie trudne. - wymamrotała i westchnęła ponownie.
- Więc musisz się postarać. - rozległ się czyjś znajomy głos. Obejrzeli się i spostrzegli Yvonne z siostrą i rodzicami idących od strony muru. Wszyscy zaczęli się witać, jednak niespodziewanie rozległ się sygnał oznajmujący odjazd pociągu.
- Wchodźcie. Zaraz musicie jechać. - powiedziała pani McGray zaganiając dzieciaki do pociągu. Weszli do środka. Podeszli do okna chcąc pożegnać się z rodzicami. Gdy pociąg ruszył machali im z daleka, potem poszukali wolnego przedziału. Po drodze zauważyliśmy Harry'ego i Rona rozmawiających ze sobą. Madle wychyliła się, by zajrzeć do środka, ale naprzeciw nich szła, nie kto inny jak... Hermiona!
- O, rany! - jęknęła panna Beckett.
- Kim wy jesteście i czemu tu zaglądacie? - spytała.
- Ee... my... ten tego... - zająknęła się Madle. Ich obecność zauważył Harry.
- Madle? Agnes? Yvonne? Kate? Scott? Jessica? Co wy tu robicie? - spytał.
- Jak to co? Jedziemy razem do Hogwartu. - wyjaśniła jedna z bliźniaczek ze śmiechem na ustach.
- Znasz ich? - spytał Ron.
- Tak. Spotkałem ich w "Dziurawym Kotle" miesiąc temu, gdy Hagrid zaprowadził mnie pierwszy raz na Pokątną. - wyjaśnił.
- Harry, my już pójdziemy. Wiesz, jak się z nami skontaktować. - odezwała się Agnes widząc błogie spojrzenie Madeleine, gdy patrzyła na Harry'ego. Wiedziała, że chciałaby zostać z nim i pogadać, ale nie mogła do tego dopuścić. Popchnęła ją korytarzem szukając wraz z bratem i przyjaciółkami wolnego przedziału.
Odnaleźli go po minucie...
          Postawili kufry na górnych półkach, a potem usiedli i rozpoczęli rozmowę o błahych rzeczach.
Tak minęło im kilka godzin...
Yvonne, Madle i Agnes opowiedziały swojemu rodzeństwie trochę spraw o bohaterach J.K. co im się stanie oraz co się wydarzy w Hogwarcie, ale nie wszystko, by było to niespodzianką. Mogły im to opowiedzieć, gdyż wiedziały, że nie są oni jej postaciami z książki.

~~*~~

          Gdy w końcu dojechali do Hogwartu musieli się rozdzielić z Jessicą i Scottem. Jesi miała trzynaście lat, a Scott dwanaście, więc poszli w jedną stronę, a pierwszoroczni w drugą. W czwórkę poszli w kierunku Hagrida, gdzie byli już Harry, Ron i Hermiona oraz wielu innych pierwszaków.
- Czy wszystkie pierwszaki są?... - spytał Hagrid rozglądając się po najmłodszych. - ...Dobrze. Chodźcie za mną. - oznajmił i skierował się ku jezioru. Zobaczyli tam wiele łódek. Hagrid kazał wejść po czterech do nich, a sam wszedł do jednej. Gdy wszyscy już weszli łódki same popłynęły powoli ku zamkowi. Wszyscy podziwiali zamek z zachwytem, to jaki jest wspaniały i piękny nocą. Gdy dopłynęli do brzegu każdy wyszedł ze swojej łódki i poszedł za pół olbrzymem. Zaprowadził ich na pierwsze piętro, gdzie czekała na nic profesorka Transmutacji. Była to wysoka brunetka o brązowych włosach ułożony w ciasny kok, a oczy miała piwne. Jej szata była zielona, a do kompletu tiara również zielona. Minę nie była zachęcająca. Sroga. Usta miała zwężone tak bardzo, że nie widać było warg.


- Dziękuję, Hagridzie. Możesz już iść. - oświadczyła. Gdy ten odszedł kobieta zwróciła się do dzieciaków:
- Witam w zamku Hogwart. Zanim przekroczycie próg Wielkiej Sali i usiądziecie przy swoich stołach przejdziecie przez Ceremonię Przydziału, która jest bardzo ważna i jest przeprowadzana co roku przed rozpoczęciem roku szkolnego. W domu, w którym się znajdziecie będziecie mieszkać przez całe siedem lat z przerwami na wakacje i ferie świąteczne. Hogwart będzie waszym drugim domem przez cały wasz pobyt tutaj. Domy nazywają się: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. W każdym domu zyskuje się punkty i traci je. Za wasze osiągnięcia zyskujecie punkty, co będzie chlubą waszego domu, a za przewinienia utracie je, co będzie hańbą dla domu, w którym się znajdziecie. Ceremonia zaraz się rozpocznie... - oświadczyła. ...Niedługo przyjdę. Przez ten czas doradzam byście doprowadzili się do porządku. - oznajmiła zerkając na Neville'a. - ...Zaraz wracam. - i weszła do Wielkiej Sali. Gdy drzwi się zamknęły za nią Madle natychmiast spojrzała w kierunku Dracona, gdyż ten się odezwał:
- Więc to prawda? W pociągu mówili, że Harry Potter zaszczycił Hogwart. Więc to ty, tak? - spytał. Szepty wśród uczniów. Wszystkie trzy nasze bohaterki spojrzały na trzech chłopców obok niego.
- Tak, to ja. - odpowiedział Harry. Blond włosy chłopak stanął na przeciw niego i się przedstawił: - ...Nazywam się Malfoy. Draco Malfoy... - przedstawił się. Ron parsknął. Malfoy spojrzał na niego. - ...Śmieszy Cię moje imię, tak? W każdym razie ty nie musisz się przedstawiać. Ojciec mówił mi, że wszyscy Weasley'owie są rudzi, piegowaci i mają więcej dzieci niż ich na to stać... - Zwrócił się ponownie do Harry'ego. - ...Wkrótce się przekonasz, Potter, że pewne rodziny czarodziejów są o niebo lepsze od innych. Nie warto się zadawać z tymi gorszymi... - spojrzał na Rona. - ...Mogę ci w tym pomóc. - wyciągnął ku niemu rękę, ale Harry jej nie uścisnął.
- Dzięki, ale chyba sam potrafię ocenić, kto jest gorszy. - powiedział chłodno. Madle nachyliła się do przyjaciółek warknąwszy:
- Zaraz go trzepnę. - i już miała iść ku niemu, gdy Agnes ją zatrzymała mówiąc:
- Nie. Mam pomysł: Będziesz go śledzić. - oświadczyła. Dziewczyna spojrzała na nią z zaskoczeniem na twarzy
- Kogo? Harry'ego? - spytała Madeleine z iskrami zadowolenia w oczach.
- Nie... - odpowiedziała stanowczo, a iskry znikły i zastąpiły zawodowi. - ...To ja będę go miała na oku. Ty będziesz mieć na oku Malfoy'a,... - Madle miała wrażenie, że zaraz zemdleje. - ...a Yvonne, jeśli się powiedzie, Puchonów. Poprosimy dyrektora byśmy mogły mieć tajemny i prywatny pokój, a nawet kwaterę, taką jaką mają Prefekci. Będą mogli tam przychodzić Scott, Jessica i Kate. Każdy nauczyciel będzie o tym wiedział poza nauczycielem OPCM i woźnym. - wyjaśniła Agnes.
- Niezły pomysł. - Miała coś jeszcze powiedzieć, gdy wróciła McGonagall.
- Za mną. - oświadczyła. Drzwi Wielkiej Sali się otwarły. Mieli zostać dziś przydzieleni do jednego z czterech domów. Oto ich "Chwila Prawdy"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz