sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 16 - W pociągu, słowne przygotowania i Ceremonia Przydziału

       Było całkowicie ciemno i zimno w przedziale. Odczuwali paraliżujący strach. Przeczuwali co, a raczej KTO zaraz nadejdzie. Im było zimniej tym w ich umysłach pojawiało się więcej strasznych wspomnień.
- Nie poddawajcie się!... - zawołał Rick. - ...On niedługo odejdzie! - odparł. Ledwo to powiedział, gdy drzwi przedziału powoli się otwarły. Pojawiła się najstraszniejsza postać jaką kiedykolwiek nasi bohaterowie widzieli. Dementor. Mimo osłony swoich biżuterii i zegarków odczuli strach. Potwór węszył przez chwilę, a potem odszedł. Nasze trzy główne bohaterki odetchnęły z ulgą. Madle wzięła trzy głębokie oddechy, następnie zjadła szybko kawałek czekolady, gdyż tylko to może ją wzmocnić. Potem skierowała się do wyjścia wyjmując różdżkę.
- Madle! Nie! Nie możesz tego zrobić! - zawołała Agnes chwyciwszy ją w biegu za ramię. Ruda spojrzała na nią, po czym wyrwała się jej, ale było za późno. Dementor był już na korytarzu i szybko odlatywał. Wstrzymała oddech, gdyż znowu odczuła strach będąc blisko niego. Jednak, gdy odleciał weszła do sąsiedniego przedziału i zobaczyła straszny widok. Harry leżał na podłodze nie przytomny. Wokół niego byli Ron, Hermiona i Lupin.
- Matko! Co tu się stało? - zawołała podbiegając do nich.
- Dementor. - odpowiedział krótko profesor.
- Rozumiem. - Madle nachyliła się nad chłopcem sprawdzając jego stan.
- Kim pani jest? - spytał Lupin.
- To nasza przyjaciółka. Madeleine Beckett. - wyjaśniła Hermiona. Mężczyzna przyjrzał się jej i dopiero teraz zauważył godło Slytherinu.
- Tak, profesorze. Jestem Ślizgonką. Mimo że ja i moi przyjaciele, ci za mną jesteśmy w innych domach to z pewnością nie zrobimy tej trójce krzywdy. Poza tym... - tu spojrzała na niego i uśmiechnęła lekko. - ...Nie jesteśmy po stronie Voldemorta i nie popieramy jego idei. To mój wuj i kuzyn go popierają. Co do Harry'ego... - wyprostowała się dalej patrząc na nauczyciela i oświadczyła. - ...Nic mu nie będzie. Za kilka minut się obudzi. Jak dojdzie do siebie proszę mu dać czekoladę... - wstała i wraz ze swoimi przyjaciółmi i siostrą stanęła w przejściu. - ...No tak, zapomniałabym. Gdy rozpocznie pan pierwszą lekcję o boginach z trzecią klasą to niech pan zapamięta: Do tego momentu Harry bał się Voldemorta, ale teraz, gdy spotkał się z dementorem już się go nie obawia. Jednak proszę, by stanął pan przed nim na lekcji, bo może być zamieszanie jeśli zobaczą Lordzinę w pokoju nauczycielskim. Proszę, by pan zadał mu tylko i wyłącznie jakieś proste pytanie związane z lekcją... - już byli na korytarzu, gdy zawróciła. - ...Jeszcze coś. Ten rok będzie dla pana, profesorze bardzo ważny, gdyż prawdziwy morderca Potterów jest bliżej niż myślisz. - oświadczyła.
- Madle, już dość! - zawołał Rick chwyciwszy ją za ramię. Pociągnął ją do sąsiedniego przedziału.
- Dobra, dobra! Idę już. Do widzenia wam. - pożegnała przyjaciół i profesora. Wszyscy usiedli w przedziale. Reszta przysłuchiwała się wymianie zdań między Rickiem, Madle a Agnes.
- Dlaczego mu to powiedziałaś?? - ryknął Rick.
- Bo musiałam! - krzyknęła Madle.
- Nie musiałaś i nie powinnaś! Wiesz o tym doskonale!... - oburzyła się Agnes. - ...Za dużo informacji podałaś Lupinowi! - oświadczyła Agnes.
- I teraz będzie się zastanawiać skąd to wiesz. - wtrąciła się spokojnym, ale stanowczym głosem Yve. Dziewczyna popatrzyła na każdego po kolei, potem w podłogę, a na końcu usiadła przy oknie wpatrując się w deszczowy krajobraz za nim zastanawiając się nad tym co powiedzieli jej przyjaciele i to, co powiedziała Remusowi Lupinowi. Byli przy tym przecież Ron i Hermiona. Czy powiedzą to wszystko Potterowi? Nie wiadomo. Jedno było pewne: Nie mogli tej trójce mówić za dużo do czasu ucieczki Glizdogona mówić, a szczególnie o tym, co się wydarzy w następnych latach póki nie znajdą się we Wrzeszczącej Chacie.
- Słuchajcie, przepraszam was za to, ale i tak trzeba im jakoś pomóc. Z jednej strony dobrze się stało, że przybyli Rick i Adrian. Jeśli przynajmniej jeden z was znajdzie się w Gryffindorze pomoże Agnes w śledzeniu tej trójki. - wyjaśniła.
- Mam pomysł jak to zrobić... - odezwał się Adrian. Wszyscy na niego spojrzeli z zaciekawieniem. - ...Możemy stworzyć specjalne ekrany, które będą śledzić każdy ruch hogwarczyka, który jest, był bądź będzie uczniem tej szkoły. Będziemy śledzić także urzędników Ministerstwa w tym Ministrów Magii. - objaśnił młodszy blondyn.
- A co ze Śmierciożercami? Niektórzy pracują w Ministerstwie. - przypomniała Madle.
- No tak, słusznie. Ich także będziemy obserwować oraz samego Voldemorta. - powiedział Adrian.
- Ale, Adrian jak chcesz tego dokonać? - dopytywała się Yve.
- Z pewnością macie jakieś pomieszczenie w Hogwarcie, gdzie spotykacie się potajemnie?... - dopytywał się. Dziewczyny skinęły głowami. - ...Więc stworzymy tam te ekrany, którymi tylko my będziemy sterować, a oglądać będziemy wszyscy tu obecni. Nikt inny nie będzie miał do tego prawa. - oświadczył.
- Adrian, jak chcesz tego dokonać? - spytała Jessica.
- Nie dawno odkryłem nową umiejętność mojego zegarka. Okazało się, że mogę tworzyć ekrany z osobami. Wystarczy, że pomyślę o danej osobie, a ekrany się pojawią przede mną. Mogę również nim sterować poprzez zegarek. Będzie mnie informował poza pomieszczeniem co się dzieje na świecie. - objaśnił.
- Super! A możesz wytworzyć ekran danych miejsc? - spytała Madle.
- Do czego zmierzasz? - spytała Kate.
- Pomyślałam sobie, by mieć oko na cały Hogwart, jego błonia i okolice bez wychodzenia z naszej kwatery. Przynajmniej jedno z nas musi mieć oko na te ekrany. - oświadczyła.
- Nie koniecznie. - odezwał się Rick.
- Jak to? - spytali wszyscy.
- Adrian może założyć specjalny alarm, a w jego zegarku pojawi się... - tu urwał, bo Madle mu przerwała.
- Zaczekaj, jeśli masz na myśli Mapę Huncwotów to ja tu jestem od tego. Moja broszka wytwarza specjalny hologram i pokazuje mi co się dzieje w danym miejscu. Wystarczy, że wydam komendę. - oświadczyła.
- Nie ma problemu, Madle. - Adrian uśmiechnął się
- Co? - zdziwiła się.
- Możemy połączyć nasze magiczne rzeczy z ekranami, które wytworzę i w ten sposób cała nasza piątka będziemy wiedzieć co się dzieje w danym miejscu z daną osobą. - oświadczył. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni.
- Przepraszam, że będę nie miły, by przerwać tą jakże ekscytującą rozmowę... - odezwał się Puchon. Wszyscy na niego spojrzeli z pytającymi minami. - ...ale właśnie dojeżdżamy na miejsce. - odezwał się nieśmiało Scott. Cała ósemka spojrzeli za okno. Było tam widać jezioro, lasy, a na horyzoncie zamek Hogwart.
- Słuchajcie, musimy szybko zdecydować kto pod koniec roku pójdzie do Wrzeszczącej Chaty?... - odezwała się pospiesznie Madle. - ...Ja i Agnes już interweniowałyśmy. Teraz wasza kolej. Które z was chce tam iść? - spytała. Wszyscy spojrzeli po sobie. Po minucie ciszy odezwała się cicho Yve:
- Ja spróbuję. - powiedziała. Popatrzyli na nią aż w końcu Madle uśmiechnęła się.
- W porządku. Zgoda. Będę ci opowiadała co, jak i kiedy. Jeśli Adrian znajdzie się w Hufflepuffie pomoże ci. Jak to powiedział: też się zna Harrym Potterze. - tu się zaśmiała cicho.
- Myślisz, że nic nie wiem o świecie Pottera? To zobaczymy. - uśmiechnął się chytrze.
- Hej, przestańcie. Mamy pomóc Harry'emu i... - tu Agnes urwała, bo rozległ się głos:
- Wszyscy uczniowie mają zostawić swoje rzeczy w pociągu. Zostaną one zabrane do zamku osobno. - oznajmił głos.
- No i masz. - fuknęła Madle.
- Jesteśmy już w Hogsmeade! - jęknęła Agnes.
- Chodźcie za nami. - powiedziały jednocześnie Yve i Kate machnąwszy swoimi rękoma. Wyprowadziły Harvey'ów na stację.
- Adrian, ty idź tam, za Hagridem, a ty Richard za nami do powozów. Potem dołączysz do kuzyna. - objaśniła im Agnes. Gdy stanęli pośrodku drogi czekali chwilę, aż w końcu podjechał powóz.
- A gdzie konie? - spytał.
- Nie wiesz? - zdziwiła Kate.
- Powozy ciągną Testrale. Uskrzydlone czarne konie. Widzą je tylko ci, którzy widzieli czyjąś śmierć. - objaśniła mu Jessica ubiegając Madle, która miała najwyraźniej chrapkę na wyjaśnienie tego, a także nabierała powietrza, by coś powiedzieć, ale urwała, bo jej siostra zaczęła mówić.
- Ach tak, rozumiem. Wolę ich nie widzieć, a raczej czyjejś śmierci. - powiedział wsiadając do powozu.
- Też bym nie chciała, Rick, ale prędzej czy później będziesz musiał. - odparła Madle.
- Jak to? - zapytał spojrzawszy na nią.
- Gdy Pettigrew odnajdzie Voldemorta i sprowadzi do domu jego ojca ktoś musi ostrzec Franka Bryce'a, by tam nie wchodził. Jednak podejrzewam, że i tak nie posłucha... - tu Madle westchnęła. - ...Z drugiej strony nie możemy się narażać się na ujawnienie. Trzeba dopuścić do śmierci Franka, ale jednocześnie podsłuchać o czym rozmawia Voldemort z Glizdogonem... - spojrzała na blondyna. - ...To będzie twoje zadanie, Rick. Musisz się perfekcyjnie nauczyć zaklęcia Kameleona i zachowywać najciszej jak możesz. Masz na to dwa lata. Trzeba też pamiętać, że na czwartym roku pojawi się szpieg Voldemorta i będzie informował go o poczynaniach w Hogwarcie, więc musimy być bardzo, ale to bardzo ostrożni. Nie wspominając już o piątym roku, gdzie nauczycielką OPCM będzie Dolores Umbridge, urzędniczka Ministerstwa. Musimy być czujni. Nikt nas nie może powiązać z tym, że mówmy Harry'emu i jego przyjaciołom, o nie których rzeczach związanych przyszłością. Myślę, że Adrian zajmie się piątą klasą... - oświadczyła Madle idąc już ścieżką ku zamkowi. Była bardzo zdeterminowana, a jej mina mówiła sama za siebie. Była w swoim żywiole. - ...Szóstą klasą ja się zajmę, gdyż tu chodzi o Dracona i jego misję. Dam wam wtedy zadania co macie zrobić. - spojrzała na nich.
- Ale ja i Adrian nie jesteśmy nawet w żadnym domu i... - tu Rick urwał, bo podeszła do nich profesor McGonagall.
- Pan Harvey? - spytała. Ten spojrzał na nią.
- Tak, to ja. - odpowiedział trochę nieprzytomnie.
- Proszę za mną. Będzie pan przydzielany wraz z innymi pierwszakami oraz z dwoma innymi chłopcami w waszym wieku. - poprosiła. Rick wpatrywał się w kobietę przez chwilę, a potem spojrzał na resztę trochę zdenerwowany.
- Orientuj się, kolego. - zachichotała Madle mrugnąwszy okiem.
- My już pójdziemy, pani profesor. - oświadczyła Kate.
- Rick, powodzenia. - powiedziała Agnes.
- Trzymamy kciuki. - powiedział Scott wyciągnąwszy owy kciuk. Jessica tylko mu pomachała ręką, po czym przyjaciele, mimo różnicy domów weszli do Wielkiej Sali, gdzie była reszta uczniów i nauczycieli. Usiedli przy swoich stołach i czekali na rozpoczęcie Ceremonii Przydziału.
Gdy po kilku minutach do Sali weszli pierwszoroczni tuż za nimi, z tyłu szli Rick, Adrian i owy nie znany im chłopak. Widać, że byli wyżsi od reszty pierwszorocznych. Stanęli przy podium, a profesor McGonagall ustawiła mały stołek, a na nim Tiarę. Chwilę potem zaśpiewała swoją piosenkę. Nie była ona ani za długa, ani za krótka. Taka - w sam raz. Nie ostrzegała jeszcze przed zagrożeniem. W końcu, gdy skończyła znieruchomiała, a profesorka zaczęła wyczytywać z listy nazwiska dziewcząt i chłopców. Na końcu zostali Harvey'owie i jeden nieznany nikomu chłopak. Jednak nim wyczytała dyrektor Dumbledore się odezwał:
- Moi mili, do naszej szkoły przybyło trzech nowych starszych uczniów. Dwóch są kuzynami o tym samym nazwisku. Starszy z nich uczył się w domu. Drugi zaś dopiero rozpoczyna edukację. Rodzice ich zmarli, więc mimo ich straty przyjmijmy ich gorąco i postarajmy się, by Hogwart stał się ich domem. Trzeci chłopiec uczył się w domu przez dwa lata i ojciec dopiero teraz postanowił zapisać go do szkoły. Powitajmy ich gorąco... - tu oklaski. - ...Profesor McGonagall, niech pani ich przydzieli. - oświadczył starzec. Kobieta kiwnęła głową i zawołała:
- Green, Julian! - wystąpił młodzieniec o czarnych włosach o szarych oczach.


Usiadł na stołku i czekał aż Tiara zostanie włożona na jego głowę. Gdy tak się stało Tiara już zaczynała wypowiadać słowa: "Slythe..." , ale ten jej przerwał mówiąc:
- Zaczekaj, chcę coś powiedzieć... - powiedział szybko. Tiara Przydziału zamilkła czekając, więc ten mówił dalej. - ...Posłuchaj, wiem, że widzisz we mnie Becketta, a większość z nich to Ślizgoni w tym Madeleine i jej ojciec, ale chcę się zmienić. Jestem metamorfomagiem jak zauważyłaś. Przybrałem inną postać, by zbliżyć się do jednej z dziewcząt, która jest przyjaciółką mojej kuzynki. Proszę cię tylko byś mnie przydzieliła wszędzie byle nie do Slytherinu. Błagam... - powiedział to tak szybko, że ledwo Tiara go zrozumiała. Po pewnym czasie Kapelusz przydzielił go do Krukonów. - ...TAK!!! Dzięki! - po tym uradowaniu pobiegł ku owemu stołowi.
- Harvey, Adrian! - młodszy blondyn podszedł do taboretu i czekał aż Tiara zostanie mu nałożona. Gdy kobieta to zrobiła usłyszał głos:
- Ty nie nazywasz się Harvey. Pochodzisz z innego wymiaru. Tak jak trzy inne dziewczyny. - zauważyła Tiara.
- Wiem... - szepnął Adrian. - ...Jestem kuzynem Richarda Harvey'a, który kocha się w Madeleine Beckett. Tak samo jak tamte dziewczyny przybyliśmy tu z misją. Przydziel mnie gdzie uważasz za słuszne. Nie będę mieć do ciebie żalu, Tiaro. - oznajmił. Tiara chwilę milczała zastanawiając się aż w końcu zawołała na cały głos:
- Hufflepuff! - Adrian uśmiechnął się i zszedł ze stołka. Przyszła teraz kolej na:
- Harvey, Richard! - zawołała profesorka. Tym razem Tiara milczała przez półtorej minuty myśląc intensywnie aż w końcu zawołała:
- Gryffindor! - decyzja Tiary była zdumiewająca dla naszych bohaterów, a szczególnie dla Agnes i Madeleine.
- Już druga osoba z nas jest Gryfonem! - pisnęła uradowana Agnes, gdy Richard usiadł obok niej.
- Cóż, tylko się cieszyć. - powiedział tylko wzruszając ramionami. W tym momencie do Sali weszli Harry z Hermioną. Ich wejście zauważyli wszyscy, ale przygnębienie Hermiony i jej wisiorek na szyi zauważyli tylko Madle, Agnes, Yve i Adrian. Wiedzieli doskonale, że ma ona tam Zmieniacz Czasu i bardzo się on przyda pod koniec roku szkolnego (6 czerwca).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz